way_from_the_airport_HK_own
Author: Dorothy
Date: 11 kwietnia, 2020
Pamiętnik z Hong Kongu cz 2
Czyli jak zgubić się w drodze do hotelu

T

o jest absolutnie niesamowite, ile 15 min przerwy i smak kawy z prawdziwego ekspresu, mogą razem zdziałać! Pełni energii udaliśmy się do metra, doładowaliśmy nasze nowe Octopus’y u Pani w okienku, która mówiła nawet ładnym angielskim, i znaleźliśmy się w metrze. W dużo lepszych humorach oczywiście, obserwując najpierw tunel, a potem magiczne krajobrazy wokół nas. Betony lotniska zamieniły się w łagodne zielone wzgórza okolicznych wysp – Lantau w pierwszej kolejności, choć wtedy tego jeszcze nie wiedzieliśmy. Morze miało ten wspaniały kolor błękitu zmieszanego z zielenią. Czuć było ciepło sierpniowego powietrza, choć siedzieliśmy w klimatyzowanym metrze. Powoli niewielkie, oddalone od nas, bo na drugim brzegu, budynki zamieniły się w większe, bliższe, w las wieżowców. Ale nagle! wszystko zniknęło w zakamarkach tunelu i krótkich migawkach świata na zewnątrz, kiedy wjeżdżaliśmy z jednego tunelu do drugiego. Ot – rzeczywistość nas dopadła.

Z każdym kolejnym przystankiem następowała chwila decyzji, co robimy dalej. Nie wiem czemu wizja 2 przesiadek z metra na metro tak nas przeraziła, nie byliśmy wcale zmęczeni – jeszcze :). Grunt, że opuściliśmy metro i stwierdziliśmy, że przejedziemy się taksówką, zobaczymy trochę świata. No bo czy weźmiemy ją na ostatni kilometr (tzn. że i tak była planowana), czy dwa wcześniej – co za różnica.

I tak rozpoczęła się nasza przygoda z taksówkarzem – który ni w ząb nie mówił po angielsku! O czym wiedzieliśmy – już nas o tym uprzedzili – więc mieliśmy mapki i adresy w pogotowiu. Oczywiście skąd mogliśmy wiedzieć, że nasz hotel ma dwie placówki w HK?!

Nieważne, ważne, że przejechaliśmy się czerwoną rakietą z białym dachem, która w fascynujący sposób upakowała 4 walizki w bagażniku, w którym było miejsce dla jednej. Czegóż sznurek nie zdziała w tym kraju…

Uroków nie było końca. Nawet mroźna atmosfera wewnątrz auta nie potrafiła ochłodzić naszych nastrojów. Kolejna niespodzianka nastąpiła w momencie płacenia – ok. 30 zł za naszą 15 min przejażdżkę.

I tu nastąpią dwa słowa dygresji na temat systemu taksówek w HK – wybaczcie, jeśli przynudzam.

Nie pamiętam już kilometrów, jakie przebyliśmy, ale musicie wiedzieć jedno – za trzaśnięcie drzwiami płaci się 24 HK$, za kilometr 8,5 HK$, a każdy bagaż (sztuka), którym trzeba się zająć kosztuje 6 HK$. Wniosek – taksówki wcale nie są tutaj takie drogie!

Wycieczki z/do lotniska mają oczywiście inne ceny. Wyjazd poza centrum/do innej strefy – łączy się z dodatkowymi kosztami. De facto w centrum (Kowloon i okolice) królują czerwone taksówki; Nowe Terytoria mają zielone, a wyspa Lantau – niebieskie.

Taksówek jest multum! Ludzie korzystają z nich na okrągło. A w środku można płacić… Octopusem! Lub gotówką (tylko) i najlepiej w niewielkich nominałach.

Link do strony Transportu HK, gdybyście chcieli wiedzieć więcej.

Reasumując – kolejne doświadczeniem zaliczone.

Hotel – nie ten.

Cudnie.

Wnioski? – trzeba szukać naszego!

Nie… po co brać taksówkę, przecież to jeno 2 km i mamy z górki.

Tak, chce nam się iść i pozwiedzać. Trzeba przecież gromadzić pozytywne doznania. Poza tym, może jak się zmęczymy to padniemy o 22 i prześpimy całą noc nie bacząc na to, że w Polsce jest wtedy 16 i nasze organizmy mogą ciągle o tym pamiętać!

Naprawdę, nie sposób oddać szeregu myśli, jakie w takich momentach chodzą człowiekowi po głowie. I jakie inteligentne dyskusje może prowadzić z towarzystwem (żeby już nie wspomnieć, że w swojej głowie). Do hotelu dotarliśmy oczywiście z przygodami. W ich efekcie stwierdziliśmy, że:

  • Jesteśmy w dzielnicy, gdzie nie ma żywej europejskiej duszy.
  • Mieszkańcy Hong Kongu są szalenie pomocni! I nigdy nie wiadomo, kiedy spotkany przypadkowo na ulicy, na oko – sześćdziesięciolatek, piękną angielszczyzną spyta, jak może pomóc.
  • Nadmiar pomocy jest szkodliwy! Szczególnie, jeśli wiadomo już gdzie iść, a nie wiadomo jak wytłumaczyć temu miłemu człowiekowi, że prowadzi nas w zła stronę (do hotelu z którego właśnie przyszliśmy, tak na marginesie)
  • O sklep!
  • O piwo!
  • Zimne…. Mniam… Jeszcze 800 m, cały czas prosto, w tamtą stronę Kochanie…

Dla zainteresowanych – 24h lotu, seria przygód w drodze do hotelu, 3-kilometrowy spacer z walizkami (no bo się zgubiliśmy), dobra kolacja (pierwszy posiłek od Niemiec) i 3 piwa, siedzenie do późna zanim człowiek położy się spać…. Nie sprawiają magicznie, że jet lag mija! I tak budzisz się o 2-giej w nocy z oczyma jak 5 złotych.

NCOV-19

W związku z zaistniałą sytuacją przypominamy, że atrakcje turystyczne i komunikacja miejska mogą funkcjonować inaczej.

Costa del Sol

Co zwiedzić w Maladze?

Przylot do Malagi...

I co dalej?

Jak poruszać sie po Maladze

Jest tylko jedna odpowiedź

Witamy po przeprowadzce

Razem z kotem! – dowiedz się jak to zrobić samemu

Dubaj wita

Co zwiedzić w mieście „naj”